Jeśli jesteś niekompetentny, nie możesz wiedzieć, że jesteś niekompetentny. Umiejętności, których potrzebujesz, by wyprodukować dobrą odpowiedź, są tymi samymi umiejętnościami, których potrzebujesz, by rozpoznać, czy rzeczywiście jest dobra.


David Dunning, profesor psychologii na Uniwersytecie Michigan


Jedną z bolesnych rzeczy w naszych czasach jest to, że ci, którzy czują się pewnie, są głupi, a ci, którzy mają jakąkolwiek wyobraźnię i zrozumienie, są przepełnieni wątpliwościami i niezdecydowaniem.

Bertrand Russell, brytyjski filozof


Ignorancja częściej jest przyczyną pewności siebie niż wiedza.

Charles Darwin, brytyjski przyrodnik

W czasach, gdy wiele mówi się o zespołach czy syndromach (ostatnio w nader dosadnych słowach), warto przypomnieć też o efekcie Dunninga-Krugera. Jednak człowiek to istota ze wszech miar ułomna. A niektórzy są nawet ułomniejsi.


18.10.11

Żywy trup, czyli jak ziele z Etiopii nad Wisłę wędrowało


Pisarze dzielą się. Z grubsza. Na takich, którzy czytają dzieła innych pisarzy. I na takich, którzy czytają dzieła przemysłu gorzelniczego (gorzka żołądkowa, ileż ortograficznych wyzwań!).

Ignacy Karpowicz należy do tej pierwszej kategorii. Wszak, jak mawiali onegdaj,  noblesse oblige, jak się Karpowiczem urodziło. Choć skojarzenie z Tymoteuszem może troszkę naginane, bo kto zacz ten Tymoteusz, co na obczyźnie urodzon i na obczyźnie zgon znalazł, choć w ziemi odzyskanej pogrzeban (RIP)? Poszperaj, koteczku. No a Ignacy, toż po książęcemu właściwie (podpowiem, że Rzecki raczej nie z arystokracji, za Ignacym innym niech myśl, ta białoskrzydła pławaczka podąża)! Wiele i po biskupie (wiara w cuda), i po bajkopisarzu (baju, baju...) imienniku Karpowicz odziedziczył.
Karpowicz (Ignacy) zna Biblię. Tylko że ja nie znam tłumaczenia, które on zna. Ale on zna amharski (አማር). No to jakże ja mam znać!?
Karpowicz (Ignacy) zna Mickiewicza (Adama) – faktów nadmiernie nie uprzedzajmy, ale dowodów na to daje co niemiara do dziś dnia. A jak jest Mickiewicz, to nie ma Miłosza.
Karpowicza (Ignacy) zna Chmielewską (Joannę) – każdy na czymś się wychował, a Chmielewska równa baba, równiejsza niż choćby Montgomery (Lucy in the Sky).
Karpowicz (Ignacy) zna Konwickiego (Tadeusza) – zakładam,  że poznał go (w taki czy inny sposób, nie wnikam) później niż Chmielewską. W każdym razie jego (Karpowicza) rzeka podziemna na pewno zmierza ku małej apokalipsie.
Karpowicz (Ignacy) zna Kuczoka (gnój) i Piątka (heroina). Autor już wygrał ich vis comica.
Karpowicz (Ignacy) zna Wyborczą. Ci, co nie czytają, znają Wyborową. Na temat faktu nie będę się wypowiadał.
Uważna lektura tekstu zawsze człowieka wzbogaca. Którego, jakiego? -zapytasz.
Karpowicz (Ignacy) napisał „Cud” (cud, że napisał).
Gdzieś w okolicach „Cudu” napisał też „Nowy Kwiat Cesarza”. To nie dygresja, to ważne, choć jeszcze nie teraz.

W „Cudzie” główną rolę odgrywa  Mikołaj, ale dopiero po śmierci (tak to bywa z docenianiem, pamiętajcie, motywatorzy).  Oczy piwne, miejscami (czasami) błękitne. Częściowy uzasadniony (ford mondeo na torze kolizyjnym) zgon w godzinach porannych, Ursynów, Warszawa, Polska. Równie główną, choć troszkę mniej, bo żywą rolę w „Cudzie” odgrywa Anna (Ania dla znajomych), lat 31, singielka, VW passat, zatrudniona w Akademii Medycznej, ulica Banacha, Warszawa, Polska. Charakterystyka: neurotyczna neurolożka.
Ponadto w „Cudzie” grają Artur, Halina, Wiesław, Marysia, Ala, Helenka, Ewa, tłum kalek i Pan Bóg (z góry przepraszam pozostałych bohaterów, których ze względu na szczupłość miejsca nie udało mi się pomieścić, ale w końcu co tłum to tłum).
Anna (dla znajomych Ania) po nieuniknionym zgonie Mikołaja (którego przedśmiertną, acz nie bezpośrednio, narzeczoną byłą Marysia) transportuje (VW passat) zwłoki na ulicę Banacha (patrz: miejsce zatrudnienia), tam zachodzi z nim w ciążę. To zawiązanie akcji.
Anna () dla usprawiedliwienia tego poczęcia nakłania podstępnie dawnego narzeczonego Artura do odbycia zabiegu prokreacyjnego, co powoduje jego uzależnienie psychiczne. To rozwinięcie akcji, wątek 1.
Ala (ford mondeo, siła sprawcza, uszkodzony) odchodzi (odjeżdża, volvo) od męża, który jest tymczasem w Londynie i nie dba. To rozwinięcie akcji, wątek 2.
Halina, Helenka, Wiesław – bliska rodzina Mikołaja, babcia, matka, ojciec (miejsce zamieszkania Gródek, Ściana Wschodnia, Polska), wielce umęczeni przez życie, czego dowiadujemy się z reminiscencji. To cofnięcie akcji, wątek 3.
Mikołaj (niezmotoryzowany, miejsce pobytu: AM ulica Banacha) mimo upływu czasu nie zaczyna pachnieć, a lico ma nadal gładkie. Temperatura 36,7, EKG płaskie. Z reminiscencji wiemy, że został poczęty z inspiracji Pana Boga w postaci chmury, co to chciał Wiesława od wódy odciągnąć (stylizacje psalmodyczne, dla bardziej wtajemniczonych także Pieśń Salomona). Dlatego taki zmarły, a niezmarły zarazem.
Artur uzależniony psychicznie wykrada zwłoki/niezwłoki Mikołaja z Akademii Medycznej, co powoduje dyscyplinarne zwolnienie z pracy stojących na straży zwłok/niezwłok pielęgniarek (Basia i Gienia).
Marysia („Fakt”) o tym fakcie donosi, ale z faktografią jest na bakier. Wychodzi na to, że Mikołaj wniebowstąpił. Tłum kalek zmierza ku ulicy Banacha. Jak cud to cud wszakże, nawet jeśli Banach niekontent.
Mikołaj wraz z pozostałymi bohaterami powraca do Gródka (gniazdo rodzinne). Tam czeka pies/suka marki jamnik Decybela, 12 lat temu zdechła, towarzysz(ka) nieodłączna Mikołajowego dziecięctwa.
Tam wszyscy (prawie) przeżywają katharsis lub coś koło tego. Na ziemi trwał czerwiec, padał śnieg.

Cytat:  … ucho moje miedzianym się okazało i wpadł doń jeno chrobaczy poszum pozbawiony sensu, niby wielotomowe dzieło-rzeka słynnego z szumienia Lenina (op. non cit. s. 203).
W cytacie autor profetycznie przepowiedział moje odczucie. Cud.

Karpowicz (Ignacy) wytworzył dzieło jasełkowe, gdzie pacynki skaczą, jak im zagrają, a po odegraniu roli w pas się kłaniają i za kulisą znikają, by w pudełkowej przestrzeni scenki jarmarcznej miejsce nowym pacynkom zrobić. Jak rąk wystarczy, to powracają. Wszystkie ręce na pokład!

„Cud” jest o cudzie i aż wiary dać się nie chce, że autorowi się chciało. Tak w ogóle to nawet cud nieważny, najważniejsza w „Cudzie” jest werbalna sraczka vel oralna obstrukcja (o.o.) Karpowicza (Ignacego). W sumie same didaskalia i przypisy do nich. Czasami nawet do chichotu (tak do jedenastej, dwunastej strony z paginacji). W zasadzie to samo, co i tutaj.

Jest jednak coś. To ważne. Strzelba z pierwszego aktu musi wystrzelić w trzecim/piątym. Ta strzelba to „Nowy Kwiat Cesarza”. Dzieło dające klucz do „Cudu”. W dziele (kategoria: literatura młodzieżowa, podróżnicza) Karpowicz (Ignacy) bohater, wyprawca na Czarny Ląd, do kolebki, czyli Etiopii (a mówiłem, że zna amharski),  będący porte parole autora, wiele, wiele miejsca poświęca dywagacjom (własnym i autochtonów) na temat szczególnego ziela, które porasta tamtejsze, jakże niesprzyjające gospodarce agrarnej rejony. Jestem pewien, że porte parole miało zapasik i stąd cały ten cud.

Na koniec (w miłym towarzystwie czas tak szybko płynie) chciałem słów parę poświęcić okładce, ale po namyśle doszedłem do wniosku, że o uskrzydlonym aparaciku z utensyliami rozmawiać nie warto. Tym bardziej, że wszystko to jakieś takie zapacykowane.  I ulotne.



Ignacy Karpowicz, Cud (Wydawnictwo Czarne 2007)
Ignacy Karpowicz, Nowy Kwiat Cesarza (PIW 2007)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz