Jeśli jesteś niekompetentny, nie możesz wiedzieć, że jesteś niekompetentny. Umiejętności, których potrzebujesz, by wyprodukować dobrą odpowiedź, są tymi samymi umiejętnościami, których potrzebujesz, by rozpoznać, czy rzeczywiście jest dobra.


David Dunning, profesor psychologii na Uniwersytecie Michigan


Jedną z bolesnych rzeczy w naszych czasach jest to, że ci, którzy czują się pewnie, są głupi, a ci, którzy mają jakąkolwiek wyobraźnię i zrozumienie, są przepełnieni wątpliwościami i niezdecydowaniem.

Bertrand Russell, brytyjski filozof


Ignorancja częściej jest przyczyną pewności siebie niż wiedza.

Charles Darwin, brytyjski przyrodnik

W czasach, gdy wiele mówi się o zespołach czy syndromach (ostatnio w nader dosadnych słowach), warto przypomnieć też o efekcie Dunninga-Krugera. Jednak człowiek to istota ze wszech miar ułomna. A niektórzy są nawet ułomniejsi.


3.2.12

Leć, Fleischman, leć...

Książka skarg i wniosków
Grandhotel  Liberec
w/m

cc: Ministerstwo Turystyki i Infrastruktury Regionalnej Republiki Czeskiej, Praga

(strony numerowane, wpis na stronach 17 i 18)

Treść skargi/wniosku:

Jako generalny i plenipotentny przedstawiciel  niemieckiej spółki wydobywczo-poszukiwawczej Endotracheopulmonale Anwendung Projekt GmbH z siedzibą w Chemnitz, Bundesrepublik Deutschland, w ramach wykonywania obowiązków służbowych przybyły do miejscowości Liberec  (dawniej Reichenberg), stolicy kraju libereckiego (dawniej Deutschböhmen), Republika Czeska (dawniej Protektorat Böhmen und Mähren), zmuszony jestem zaistniałymi okolicznościami złożyć skargę na personel wyższego i niższego szczebla wyżej wymienionego Gradhotelu, który to personel, bądź ze względu na brak nabytych kwalifikacji i wrodzonych predyspozycji, bądź naturalną kulturową sudecką niefrasobliwość udokumentowaną w procesie historycznym, naraził moją osobę na niedogodności oraz dyskomfort w pełni  zgoła uwłaczające godności pełnoprawnego obywatela wysoko rozwiniętego państwa Unii Europejskiej, płatnika netto oraz strażnika dyscypliny (Ordung) fiskalnej.

Jako generalny i plenipotentny przedstawiciel spółki EAP GmbH, gros czasu miałem spędzać na merytorycznych rozmowach i negocjacjach z adekwatnymi i relewantnymi gremiami administracyjnymi oraz biznesowymi, które zamierzałem pozyskać  do przyszłej współpracy zgodnej z oryginalną , suwerenną i sugestywną misją mojej macierzystej firmy, to jest Mehr, mehr und noch mehr.

Właśnie ze względu na planowaną intensywność tych lokalnych kontaktów multilateralnych, postanowiłem zatrzymać się w hotelu oddalonym od formalnych i nieformalnych centrów decyzyjnych, aby w spokoju i zgodzie z regułami metody BRT móc zregenerować siły fizyczne i mentalne, co wydawało się niezbędne w przypadku silnej motywacji do osiągnięcia sukcesu, która mną powodowała. Grandhotel wydawał się miejscem idealnym, ponieważ jego górskie (szczyt Ještět, dawniej Jaschenberg) ustronne usytuowanie, ograniczona więź komunikacyjna z centrum Liberca oraz odstręczająca aluminiowo-laminatowa architektura z pozoru gwarantowały odpowiedni oczekiwany przeze mnie poziom komfortu. Jednak decyzja ta okazała się brzemienna w skutki i dostarczyła mi tak wiele negatywnych wrażeń i emocji, że poczułem wręcz moralny imperativ złożenia uzasadnionej skargi. Fakt ten nie naprawi zaistniałych krzywd, może jednak ustrzec innych nieświadomych zagrożenia gości przed podjęciem nadmiernego ryzyka związanego z pobytem w Gradhotelu w miejscowości Liberec.

Przedmiotem mojej skargi są następujące okoliczności i wydarzenia, które doprowadziły do znacznego uszczerbku mojej efektywności i produktywności biznesowej (w skali od 1 do 10 szacuję uszczerbek na co najmniej 6,75 punktu).

Ein - kierownictwo Grandhotelu.
Osoba podająca się za szefa (nie udało mi się ustalić formuły prawnej związku) o nazwisku Jégr, która stacjonowała w recepcji hotelu,  nagminnie czyściła sobie uszy ołówkiem, grała na dziwnym urządzeniu bateryjnym (baterie 2 x R20) w grę o nazwie Nu Pagadi, od czasu do czasu urządzała w hallu nieuzasadnione racjonalnie gonitwy (posiadając na wyposażeniu latarkę, baterie 2 x R16), wydając przy tym odgłosy kibicowskie ku sławie drużyny Slovan Liberec. Ponadto rzeczony Jégr uwagę swą poświęcał jedynie muzeum bloku wschodniego, czyli gablotom pełnym kanonicznych eksponatów w minionej epoki i z minionego bloku (na przykład rosyjskie matrioszki czy bułgarska ceramika ludowa z Rodopów, w tle odtwarzana w kółko z magnetofonu szpulowego Tesla B57 piosenka Dobrý den, majore Gagarine),  ignorując potrzeby bytowe gości, w tym zagranicznych, a w każdym razie moje, dra Konrada Wolke-Oblaka.

Zwei  - personel Grandhotelu.
Spośród osób zatrudnionych w hotelu pragnę zwrócić szczególną uwagę na:
- czerwonowłosą wychudłą kelnerkę o imieniu Ilja (ze słyszenia)
- okrągłotwarzą pokojową Zuzannę Sladká (z plakietki), poświęcającą większość czasu na nieskrępowane rozwiązywanie gazetowych psychotestów
- totumfackiego rzeczonego Jégra, niejakiego Patkę, pokątnego  podejrzanego wielce glutowatego eliksiru o nazwie „Hapylajf”
- a nade wszystko niejakiego Fleischmana, osobnika około trzydziestoletniego, paradującego w niebieskim garniturze z lumpeksu, którego status pracowniczy jest raczej nieokreślony  (chyba konserwator); tenże Fleischman nie krył się ze swoimi fobiami, jak choćby tą dotyczącą absolutnej i immanentnej niemożności opuszczenia Liberca na krok, odmawiał nawet przejażdżki do nieodległej Chrotavy lub Jabloneca nad Nisou.

Wszystkie te osoby są wysoce podejrzane, ponadto jestem przekonany, że przeszukiwały mój pokój, choć z  bólem muszę stwierdzić, że nie mam podstaw do zgłoszenia kradzieży. Co prawda zginął koc przeciwpożarowy oraz laminowany pokrowiec na meble, który znajdował się w szafie, jednak była to własność hotelu, nie moja. Zgłosiłem zniknięcie tych przedmiotów konserwatorowi Fleischmanowi, jednak zgłoszenie to pozostało bez odzewu.

Drei – okoliczności i wydarzenia.
W czasie mojego pobytu w Grandhotelu zdarzały się wizyty zorganizowanych grup kulturystycznych, których znakiem rozpoznawczym były uniformy dresopodobne o czterech paskach wzdłużnych (adidas frei). Grupy te posługiwały się językiem wschodniosłowiańskim. Ich zachowanie w stosunku do gości nie budziło zastrzeżeń do czasu, aż nastąpiło spotkanie dwóch grup najwyraźniej konkurencyjnych, co poskutkowało strzelaniną ze skutkami śmiertelnymi, jednak nie dotyczyło to osób postronnych. W każdym razie był to folklor w natężeniu ekstremalnym, przekraczającym poziom tolerancji przeciętnego gościa zagranicznego, a w każdym razie mój, dra Konrada Wolke-Oblaka.

Częste były również zakłócenia zwyczajowej ciszy nocnej. Kierownik Jégr usprawiedliwiał je działalnością miejskiego klubu przyjaźni czesko-niemieckiej, który miał swoją siedzibę w Grandhotelu. Jednak usprawiedliwienia te były o tyle podejrzane, że przyjaźń okazywali sobie wyłącznie niemieccy mężczyźni oraz czeskie kobiety, co ze statystycznego punktu widzenia graniczyło z nieprawdopodobieństwem.  Znajomość przeze mnie zarówno języka niemieckiego, jak i czeskiego świadczyła niezbicie o znacznie podwyższonej erotycznie medianie przyjacielskich kontaktów. Ale kierownik Jégr nieustannie twierdził, że alles gute. Cóż, nie dla mnie, dra Konrada Wolke-Oblaka.

Biorąc pod uwagę wszystkie przytoczone przeze mnie okoliczności i wydarzenia, muszę stanowczo podtrzymać skargę na Grandhotel w Libercu.  Co prawda opuszczam już Republikę Czeską i powracam do Chemnitz (dawniej Karl-Marx-Stadt), jednak wszystkie opisane okoliczności i wydarzenia, o czym wspominałem, negatywnie wpłynęły na proces osiągania zamierzonych celów biznesowych. Obawiam się, że w przypadku, gdy  kierownictwo firmy EAP GmbH wyrazi umiarkowaną dezaprobatę dla moich osiągnięć w okresie plenipotencji, będę zmuszony wystąpić na drogę odszkodowawczą wobec Grandhotelu w Libercu, a być może nawet wobec Ministerstwa Turystyki i Infrastruktury Regionalnej Republiki Czeskiej w Pradze.

Dr Konrad Wolke-Oblaka


Książka skarg i wniosków
Grandhotel  Liberec
w/m

(strony numerowane, wpis na stronie 19)

Treść skargi/wniosku:

Życie jest jak pomidorówka z makaronem w kształcie literek – z nabranych na łyżkę układa się słowa, a potem się je zjada.

Wsiadam zaraz do tego balonu, co go w piwnicy skleiłem ze starych koców, i lecę w górę, ku chmurom, a co w bok, to mnie nie interesuje, może nawet wylecę za Liberec.  Nieważne. Byle tylko Jégr nie zauważył, bo gotów czepiać się balonu i polecieć ze mną, a jeszcze nie wiem, czy potrzebny mi taki prezent na trzydzieste urodziny.
Vlastimil Fleischman

Jaroslav Rudiš, Grandhotel, Good Books 2011

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz