Jeśli jesteś niekompetentny, nie możesz wiedzieć, że jesteś niekompetentny. Umiejętności, których potrzebujesz, by wyprodukować dobrą odpowiedź, są tymi samymi umiejętnościami, których potrzebujesz, by rozpoznać, czy rzeczywiście jest dobra.


David Dunning, profesor psychologii na Uniwersytecie Michigan


Jedną z bolesnych rzeczy w naszych czasach jest to, że ci, którzy czują się pewnie, są głupi, a ci, którzy mają jakąkolwiek wyobraźnię i zrozumienie, są przepełnieni wątpliwościami i niezdecydowaniem.

Bertrand Russell, brytyjski filozof


Ignorancja częściej jest przyczyną pewności siebie niż wiedza.

Charles Darwin, brytyjski przyrodnik

W czasach, gdy wiele mówi się o zespołach czy syndromach (ostatnio w nader dosadnych słowach), warto przypomnieć też o efekcie Dunninga-Krugera. Jednak człowiek to istota ze wszech miar ułomna. A niektórzy są nawet ułomniejsi.


20.12.11

Tam, gdzie psi zębamy kłapają

Szanowni Państwo. Zgromadziliśmy się tutaj, aby celebrować uroczystość nadania tytułu Dobrze Zasłużony dla Ziemi Lubelskiej Marcinowi Wrońskiemu, wybitnemu synowi naszej ziemi, tej ziemi. Na uroczystości nasze przybyli licznie i chętnie przedstawiciele władz administracyjnych i samorządowych, których witam serdecznie i ze wszech miar godnie zarazem. Z równą lub nie mniejszą estymą witam ekscelencje i eminencje (i te purpurowe, i te szare), szanownych wysłanników Epidiaskopu, władz kościelnych i zakonnych, męskich i żeńskich, pracowników naukowych naszego Uniwersytetu. Także świeckich stamtąd. Z radością witam również prominentnych przedstawicieli partii politycznych znajdujących się w Parlamencie oraz znajdujących się na linii strzału, i organów porządku publicznego, którzy ewentualne strzały oddawać będą. Witam także czwartą władzę (proszę, proszę, w gniazdkach jest prąd, można podłączyć laptopy), czyli dziennikarzy naszych lokalnych mediów konwencjonalnych i ponadkonwencjonalnych. Witam w końcu kombatantów i weteranów, witam młodzież z Gimnazjum Męskiego im. Księdza Arcybiskupa Wielgusa, witam Koło Gospodyń Wiejskich w Siemiatyczach (szczególne podziękowanie za kołacze i sękacze), witam także Ciebie, Stanisławie Ignacy Witkiewiczu, Witkacem na bratnim Podhalu zwany, rzadki gościu na ziemi naszej lokalnej (z tym, że prosimy Cię tymczasem o niespożywanie peyotlu), który jesteś tajnym acz niekwestionowanym spiritus movens dzisiejszej uroczystości, choć wielu wolałoby wrobić w tę funkcję signore proffesore Umberto, a ten wybitny lingwista języka polskiego jeszcze nie poznał na tyle, by przeprowadzić jego kompetentną i kompletną analizę semantyczną, więc bronić się nie może. Ponadto z dobrze poinformowanych źródeł (można im ufać) wiem, że aktualnie, mimo zaawansowanego wieku i braku znajomości także języka czeskiego, przebywa w Pradze, gdzie na cmentarzysku natrafił na smugę zapachową zwęglonej okładki drugiego tomu „Poetyki” Arystotelesa.

Szanowni zgromadzeni w jedności dla Dobrze Zasłużonego. Marcin Wroński księgą „Officium Secretum. Pies Pański” (czemu nie Canis Dei, chciałoby się zapytać?) w pełni uzasadnia przyznanie Mu tego elitarnego tytułu. Ziemia Lubelska z przynależnym jej fragmentem Kotliny Sandomierskiej oraz Roztocza, od dawna czekała na takiego swego syna – choćby to i córka nawet być miała – który godzien będzie tytuł ten nie tylko otrzymać, ale również piastować. Nasze obłe pagóry pokryte szachownicą pól żyznych, nasze wyżłobione w lessie błotniste wąwozy, nasze plantacje chmielu i stawy hodowlane w okolicach Malińca, nasze uzdrowiska z historycznym Nałęczowem na czele (duch noblisty wzmocniony wodami tam czuwa!), a także dumne fortyfikacje w Janowcu – wszystko to i goście nasi honorowi wcześniej wymienieni – raduje się z Marcina Wrońskiego i dokonań Jego.

Gdyby ktoś przypadkiem, mimo wzmożonej kontroli, znalazł się tutaj podczas tej laudacji, mógłby naiwnie spytać, czemu splendor tak wielki na Dobrze Zasłużonego spływa. Mógłby, ale świadczyłoby to jedynie o wielkiej jego laickości, a nawet lajkoniowatości. Jednak pozwólcie, że w słowach kilku jedynie na zapytanie takie odpowiem. Otóż Marcin Wroński nie dlatego się zasłużył, że zarysował tło polityczno-społeczne i gospodarcze, przemiany strukturalne i psychologiczne, związki intelektualno-emocjonalne oraz modelowe systemy zachowań pod wpływem bodźców. Nie, nie dlatego, choć uczynił to i odstać się to już nie może. Marcin Wroński zasłużył, bo nas uratował. Gdy mówię nas, mam na myśli nie tylko nas tu licznie zgromadzonych, nie tylko godnych najwyższego szacunków mieszkańców Ziemi Lubelskiej, ale mam na myśli Nas Naród. Marcin Wroński, gdy powziął ciążącą wiedzę – mimo spektakularnego i inspirowanego z zewnątrz buntu sióstr betanek w Kazimierzu, mimo blokowisk poazotowych w Puławach, mimo nieszczęśliwego zejścia (konkretnie wylotu z wykusza) ojca furtiana z klasztoru franciszkanów we wspomnianym Kazimierzu, mimo braku zadośćuczynienia lubelskim drukarzom bezdebitowym, mimo niesprzyjającej pogody i szybko stygnącej kawy – dał nam Marka Glińskiego, bywalca salonów przy Skwerze im. Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie, kleryka, esbeka, historyka, dominikanina, umiarkowanego ascetę, posiadacza marynarki od Armaniego oraz dwóch nokii, i kierowcę stajni bmw w jednej osobie. Pamiętajmy, Marcin Wroński to głowa, a ramię to Marek Gliński. Obaj działają w ekstremalnie niesprzyjających warunkach (panie Witkac, prosiłem, żeby się powstrzymać z tym peyotlem). Zaryzykuję twierdzenie, że nie ma Glińskiego bez Wrońskiego i na odwrót. Więcej, powiem – jest M.M. Glińskowroński. A zewsząd czyhała zdrada, a co najmniej nieprzychylność. Mimo to Glińskowroński nas uratował, jak już o tym wspominałem. Uratował nas przed piekłem na ziemi.

Szanowni zgromadzeni, to prawda, że nie obyło się bez ofiar: ojciec gwardian OFM poparzył się dotkliwie, ksiądz Romanyczko został przeniesiony w rejon kategorii C, Agnieszka Nowak znalazła zaś ukojenie dopiero w numerologii. Jednak cóż znaczą te ofiary w świetle wydarzeń, które mogłyby nastąpić, gdyby M.M. Glińskowrońskiemu się nie udało, a nie udać się mogło! Zmilczmy o tym, bo zbyt wielkie spustoszenie w sercach i umysłach naszych mogłoby się pojawić. Zatem, mimo iż Officium Secretum to instytucja niezbyt rozgłos lubiąca, choć raz przy tej szczególnej okazji z dumnie uniesionymi czołami i pełnym głosem złóżmy jej i jej wysłannikom hołd i cześć oddajmy.

I temu służy nasza dzisiejsza uroczystość, której przebieg tak nieudolnie starał się zakłócić pan Witkac, jednak odpowiednie służby poddały go czynnościom resocjalizującym. Wielce Szanowni Zgromadzeni Goście. Pokłońmy głowy przed Dobrze Zasłużonym dla Ziemi Lubelskiej. A teraz zapraszam na skromny poczęstunek do Sali Rycerskiej. Amen.

Marcin Wroński, Officium Secretum. Pies Pański, W.A.B. 2010


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz