Jeśli jesteś niekompetentny, nie możesz wiedzieć, że jesteś niekompetentny. Umiejętności, których potrzebujesz, by wyprodukować dobrą odpowiedź, są tymi samymi umiejętnościami, których potrzebujesz, by rozpoznać, czy rzeczywiście jest dobra.


David Dunning, profesor psychologii na Uniwersytecie Michigan


Jedną z bolesnych rzeczy w naszych czasach jest to, że ci, którzy czują się pewnie, są głupi, a ci, którzy mają jakąkolwiek wyobraźnię i zrozumienie, są przepełnieni wątpliwościami i niezdecydowaniem.

Bertrand Russell, brytyjski filozof


Ignorancja częściej jest przyczyną pewności siebie niż wiedza.

Charles Darwin, brytyjski przyrodnik

W czasach, gdy wiele mówi się o zespołach czy syndromach (ostatnio w nader dosadnych słowach), warto przypomnieć też o efekcie Dunninga-Krugera. Jednak człowiek to istota ze wszech miar ułomna. A niektórzy są nawet ułomniejsi.


21.10.11

Mister Postman, look and see / If there's a letter in your bag for me

Docierają do mnie nieliczne, ale wyraźne sygnały o ograniczonym renesansie czytelniczym prozy Charlesa Bukowskiego (swojsko brzmiące nazwisko upoważnia mnie do nadania temu tekstowi tytułu angielskiego, w dodatku kojarzącego się muzycznie, i dobrze, bo Bukowski muzykę lubił, tyle tylko, że poważną i tylko wtedy, kiedy pił, o paleniu nie wspomnę nawet). Jeśli  te sygnały są prawdziwe, to z pewnością ich podłoże ma charakter koniunkturalny, a właściwie dekoniunkturalny. Dekoniunktura społeczno-gospodarcza, czyli kryzys, który puka i puka (pamiętam jeszcze z Kępińskiego, że to wspaniale, kiedy puka, szczególnie od spodu, bo to oznacza, że coś jest jeszcze niżej) sprzyja upraszczaniu wizji świata, spłaszczaniu perspektyw i maksymalizacji marginalizacji (po namyśle ten termin nawet mi się podoba).

Otóż proza Bukowskiego jest w takich okolicznościach szyta na miarę (bien fait paradoksalnie).

W pewnej mierze szczególnie  „Listonosz”, pierwsza powieść z Henrym Chinaskim w roli głównej. Henry Chinaski bohateruje także późniejszym powieściom Bukowskiego, z najbardziej znaną chyba „Faktotum” (co oznacza totumfackiego, czyli wciąż niewiele wiadomo). „Faktotum” sfilmowano - Matt Dillon nie miał lekko. „Listonosza” nie sfilmowano, i nigdy się nie sfilmuje, chociaż właściwie mógłby się za to zabrać Michael Francis Moore, on na pewno także nie znosi amerykańskich służb pocztowych.

OK, nikt nie ma wątpliwości, że Ceha Bukowski to Ha Chinaski. Uwaga, teraz garść eufemizmów: pijus i hulaka, hazardzista, bawidamek i włóczykij (amerykański motyw drogi). Bukowski ze względu na kiepskie CV i brak biznesowego doświadczenia przez kilkanaście lat służył Poczcie Amerykańskiej dystrykt San Francisco, z niewielkim dla niej pożytkiem, dla siebie z jeszcze mniejszym (choć może miał wyrobione bicepsy). Co widział, co przeżył, opisał.  Na pewno nie było lekko.

Czy lubimy listonoszy? Uchylę się od odpowiedzi, bowiem nie przepadam za kolejką na poczcie do okienka, gdzie realizują awiza, a oczekujących jeszcze 127 osób, przewidywany czas oczekiwania … (zamazane).

Czy lubimy Henry'ego (Charlesa) Chinaskiego (Bukowskiego)? Lubimy. Co tam lubimy – przepadamy za nim. On staje przeciw opresyjnemu, zniewalającemu  systemowi. Obnaża jego głupotę i arogancję. Dezawuuje go. Oczywiście płaci za to cenę, ale ona jest wkalkulowana w jego codzienne, powszednie bohaterstwo. Wpada w alkoholizm, ciągle opuszczają go kobiety i ciągle musi przyzwyczajać się do nowych, ze względu na brak pieniędzy musi dorabiać (ileż systemów opracował, żeby to wyścigi do niego, a nie on do wyścigów konnych dokładał), jeździ używanym gratem (lubił garbusy), nieustannie też zmienia miejsca pobytu, z reguły na gorsze, czyli nijak korzeni zapuścić nie może.  Choć prawdę rzekłszy – Amerykanie tak już mają, że korzenie ich płytkie, a Bukowscy na pewno na Mayflower nie przypłynęli.

Gdy czytam o Bukowskim (nie ukrywam, że robię to w każdy trzeci piątek miesiąca), nieodmiennie napotykam słowo outsider. I niedobrze. Outsider jest poza, czyli jest wykluczony, bo został wykluczony, nawet wtedy, gdy sądzi, że wykluczył się sam.

Ja nadałbym nowy sens słowu offsider (stąd ofsajd, składam ukłon kibicom). Bukowski od początku ustawił się na offie, i trwał tam, choćby sędziowie gwizdali i gwizdali, czerwone chorągiewki w górę wyrzucali i z podnieconym zaangażowaniem  nimi wymachiwali. Bukowski był pod tym względem niepoprawny. Bo szczery, nieudający był.

„Listonosz” to nie jest dobra książka, ale bez tego epizodu Chinaski z kolejnych powieści Bukowskiego będzie mdły jak pinakolada, a nie zmysłowy jak burbon z lodem.
 
W Polsce Bukowski (ten Bukowski, bo jest i inny, Władimir) to pisarz ze stajni wydawnictwa Noir sur Blanc. Bardzo mi się to podoba, bo jak mało kto pisał czarno na białym.

***
Ze względu na okoliczności, zamierzałem napisać dziś po śląsku. Wszak tylko kilka niewinnych zbiegów okoliczności sprawiło, że Bukowski nie osiadł na Śląsku i nie fedrował na kopalni. A chopy tam tęgo przecież ciągną. No ale nie napisałem, bo nie umiem, pierona. Może się nauczę, jak już kiedyś pojadę na Targi Książki do Katowic. One są w Spodku, a każdy mol książkowy wie, spodek to podszewka, dno garnka albo… tyłek. Tytuł z dzisiejszej katowickiej gazety: Książkowe mole mają w Spodku raj. No niezła jazda!


Charles Bukowski, Listonosz, Noir sur Blanc 1994

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz