Jeśli jesteś niekompetentny, nie możesz wiedzieć, że jesteś niekompetentny. Umiejętności, których potrzebujesz, by wyprodukować dobrą odpowiedź, są tymi samymi umiejętnościami, których potrzebujesz, by rozpoznać, czy rzeczywiście jest dobra.


David Dunning, profesor psychologii na Uniwersytecie Michigan


Jedną z bolesnych rzeczy w naszych czasach jest to, że ci, którzy czują się pewnie, są głupi, a ci, którzy mają jakąkolwiek wyobraźnię i zrozumienie, są przepełnieni wątpliwościami i niezdecydowaniem.

Bertrand Russell, brytyjski filozof


Ignorancja częściej jest przyczyną pewności siebie niż wiedza.

Charles Darwin, brytyjski przyrodnik

W czasach, gdy wiele mówi się o zespołach czy syndromach (ostatnio w nader dosadnych słowach), warto przypomnieć też o efekcie Dunninga-Krugera. Jednak człowiek to istota ze wszech miar ułomna. A niektórzy są nawet ułomniejsi.


23.4.12

Światowy Dzień Książki – nostalgiczny wpis okolicznościowy

We współczesnym świecie niewiele się zdziała, jeśli umiejętnie nie zadba się o autopromocję. Zatem i ja, usprawiedliwiony, bo przymuszony okolicznościami, muszę się jakoś podpromować. I nie jest to trudne i niewdzięczne zadanie. Wszak gdy ma się już kilka lat więcej, można z czystym sumieniem chwalić się tym, co jeszcze działa, a jeśli działa znośnie, ba, doskonale nawet, to grzechem byłoby to przemilczeć. Otóż jeśli o mnie chodzi, nie mogę narzekać na PAMIĘĆ. I nie omieszkam z tego skorzystać.

Było to jeszcze w minionej epoce, szkoła podstawowa miała osiem klas, a uczniowie nawet nie myśleli o buncie wobec fartuchów szkolnych, i tych z popeliny, i tych praktyczniejszych, acz nieprzewiewnych - ze stilonu. Nauczycie budzili w większości respekt, a niektórzy nawet mieli autorytet. Byłem w piątej klasie. Co prawda arytmetycznie piąta klasa to już druga połowa podstawówki, ale z nieznanych powodów klasy od szóstej do ósmej nazywane były starszymi. Poniżej – wciąż było się gówniarzem. No chyba że miało się ponadprzeciętne umiejętności w grze w nogę. Ja byłem przeciętny, choć się starałem.

W tejże piątej klasie, w której najcudowniejszym posiłkiem dnia był kupiony na długiej przerwie w pobliskim spożywczaku chlebek turecki z rodzynkami, popijany prosto z butelki mlekiem niepasteryzowanym ze srebrnym kapslem, nastąpiły dwa istotne wydarzenia.

Pierwsze wydarzenie to narodziny chomików. Chomiki urodziły się w pracowni biologicznej, a pani od biologii, której znakiem rozpoznawczym była szyja usiana dziesiątkami kurzajek (dlatego nawet w upały nosiła bluzkę bez rękawów, ale z golfem), postanowiła obdarować chomikami tych uczniów, którzy przynieśli od rodziców pozwolenie i których reputacja pozwalała przypuszczać, że zwierzaki umrą śmiercią mniej więcej naturalną. Znalazłem się w gronie szczęśliwców i oto miałem swoje pierwsze własne stworzonko, któremu raz w tygodniu zmieniałem w akwarium posłanie, czyli wióry wyciągnięte z porzuconych na zapleczu sklepu z gospodarstwem domowym pudełek. Chomik w dzień spał, w nocy nieustannie próbował wydostać się z akwarium, a wypuszczany od czasu do czasu na przebieżkę po mieszkaniu – przegryzał kable i walił kupy za meblami. Aha, w dodatku był albinosem, czyli miał czerwone oczka i śnieżną sierść. I żółte zębiszcza. I wole. I mikry łysy ogonek. I lubiłem go bardzo. Może dlatego, że byłem pewien, że i on mnie lubi.

Drugie wydarzenie to obowiązkowa lektura „Sposobu na Alcybiadesa” Niziurskiego i jej reperkusje. Pani od polskiego, której córka Jaga chodziła do tej samej szkoły, budziła respekt, bo skoro córka to Jaga, więc matka na pewno Baba. Mieliśmy się na baczności i staraliśmy się z nią zbytnio nie zadzierać, choć nie było łatwo, bo była wymagająca. Nie tak jak jędza od matmy, ale jednak. Kazała napisać z dnia na dzień (tak, tak, a soboty to nie były wcale dni wolne od nauki, dinozaury podchodziły wieczorami zgłodniałe pod osiedla, a władza plemienna triumfalnie ogłaszała, że wkrótce zlikwiduje permanentny deficyt papieru toaletowego, jednak nic nie mówiła o zlikwidowaniu innych permanentnych braków) wypracowanie na co najmniej 3 strony zeszytu w jedną linię z marginesem 2 cm pod tytułem „Zemsta Szekspira – czy Ciamcia i inni wyjdą na ludzi?”. Napisałem na 6 stron, czasami nawet ignorując margines. Ślepy traf zdarzył, że następnego dnia zostałem wytypowany do głośnego odczytania pracy w klasie.  Czym dłużej czytałem, tym bardziej twarz pani Baby robiła się czerwona. Nie wiedziałem, o co chodzi. Pozwoliła wybrzmieć ostatniej kropce (z interpunkcją nie miałem kłopotów), zerwała się gwałtownie od biurka i niemal wyrwała mi zeszyt z rąk. Sytuacja była nerwowa. Okazało się, że zostałem podejrzany o plagiat. Bo pisałem językiem Niziurskiego, podchwyciłem jego styl. Pani Baba wertowała „Sposób na Alcybiadesa”, za wszelką cenę chcąc znaleźć fragment, który ponoć przepisałem żywcem z powieści. Oczywiście nie znalazła, dostałem piątkę (było to czasy obowiązywania skali od 2 do 5) , zostałem przeproszony, a na koniec pochwalony przed klasą za wyjątkowe uzdolnienia. Na przerwie pobili mnie za to dwaj drugoroczniacy, bo nie lubili tych chwalonych i dbali o zachowanie równowagi w przyrodzie.

Dziś jest obchodzony Światowy Dzień Książki. Przez domniemanie chodzi przede wszystkim o książkę literacką, bo celem święta jest promowanie czytelnictwa. Data nieprzypadkowa, bo jak dowiaduję się ze źródeł dobrze poinformowanych, 23 kwietnia zmarli Cervantes i Szekspir (choć Anglik według kalendarza juliańskiego, a Hiszpan według gregoriańskiego, niezła manipulacja). Cóż, nikt nie jest wieczny, nawet takie tuzy. No i wielu ma dziś coś do powiedzenia na temat książek. Mam i ja. Od tej piątej klasy piszę o książkach, których niemal nikt poza mną nie czyta. Robię tak do dziś, co może świadczyć o pewnym niedorozwoju przysadki. Jeśli mi ktoś zarzuci to schorzenie, z pokorą głowę pochylę i w pierś się uderzę.

I tak w ten Światowy Dzień Książki myślę sobie, czy nie lepiej byłoby jednak hodować chomiki, które może zbyt mądre nie są, ale nie zmuszają do nadmiernego wysiłku. Chomik w dzień śpi, w nocy hasa, wole napycha i daje się lubić. I nikt niczego więcej się po nim nie spodziewa. Chomik zatem nie może rozczarować. Oj, gdybym o tym wiedział, kiedy byłem w piątej klasie…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz