Jeśli jesteś niekompetentny, nie możesz wiedzieć, że jesteś niekompetentny. Umiejętności, których potrzebujesz, by wyprodukować dobrą odpowiedź, są tymi samymi umiejętnościami, których potrzebujesz, by rozpoznać, czy rzeczywiście jest dobra.


David Dunning, profesor psychologii na Uniwersytecie Michigan


Jedną z bolesnych rzeczy w naszych czasach jest to, że ci, którzy czują się pewnie, są głupi, a ci, którzy mają jakąkolwiek wyobraźnię i zrozumienie, są przepełnieni wątpliwościami i niezdecydowaniem.

Bertrand Russell, brytyjski filozof


Ignorancja częściej jest przyczyną pewności siebie niż wiedza.

Charles Darwin, brytyjski przyrodnik

W czasach, gdy wiele mówi się o zespołach czy syndromach (ostatnio w nader dosadnych słowach), warto przypomnieć też o efekcie Dunninga-Krugera. Jednak człowiek to istota ze wszech miar ułomna. A niektórzy są nawet ułomniejsi.


29.5.12

Nie napiszę, chłopaki

- Napiszesz !?

Nie wiedziałem, czy to było pytanie, czy rozkaz. W każdym razie wyczułem wyraźny element perswazji. Niedobrze. Nie lubiłem być przymuszany. Budziło to we mnie bunt, który jednak musiałem w sobie teraz stłumić. Ze względu na okoliczności. Tłumiony bunt jest zły dla perystaltyki.

Nie odpowiedziałem, skupiając się na procesie trawiennym. Na szczęście zdążyłem zjeść śniadanie, śniadanie to podstawa, bo potem nie wiadomo, czy coś za dnia przypełźnie, a jeśli już, to kiedy. Świat jest nieodgadniony i gna wściekle na łeb na szyję, zostawiając mało czasu jego użytkownikom na prawidłowe reakcje. Chyba tak się świat użytkownikom odwdzięcza…

- Napiszesz !?

Ten krępy w czarnym garniturze, kusawym i wyświeconym, w czarnym śledziowym krawacie, rozchodzonych i raczej matowych mokasynach, nie dawał za wygraną. Nie potrafił uznać, że milczenie jest złotem. Przekrwione oczy, nieświeży oddech i wystrzępiony mankiet koszuli, który frędzelkami wysmyknął  spod rękawa marynarki – wszystko to wskazywało, że subtelność nie leżała w zakresie jego kompetencji. I przywiązanie do higieny. Chyba po latach odeszła od niego żona. Z młodszym. Cóż, taki zawód…

- Napiszesz !?

Teraz już nie było wątpliwości, perswazja zmierzała nieubłaganie w kierunku przemocy, bo krępy grzmotnął ręką w blat stołu tak mocno, że o mało paździerze się nie posypały. Zadrżało też lustro weneckie, którego tafla zakrywała niemal całą ścianę pokoju przesłuchań. Pomieszczenie po drugiej stronie musiało być większe, tu ledwo mieścił się stolik i dwa krzesła, a tam chyba loża z klubowymi ergonomicznymi fotelami, być może na piętnaście osób, w godzinach przedpołudniowych serwują truskawki i Dom Perignon 2008, koło południa dla podtrzymania koncentracji sznapsy z oliwką. A lunch à la carte, choć polecana jest specjalność tutejszej kuchni – duszona grasica. Do tego Chateau La Tour Carnet 2003 lub Chateau Larrviet Haut Brion rouge 2005. Cóż, służba trudna, wielogodzinna, wymagająca skupienia i umiejętności analitycznych. Coś za coś.

- Napiszesz ?

O, coś nowego. Głos zmienił się niespodzianie, nie był już napastliwy, wibrujący złością i emanujący nieskrywaną skrzekliwą antypatią. Był to miękki, niemal aksamitny baryton, dobrze postawiony, praca nad impostacją jednoznaczna. Leciutko zmiękczone er. Musiałem przeoczyć ten służbowy changement.

- Śpiewam trochę po godzinach w chórze.

Widocznie musiał się wytłumaczyć, imperatyw taki. I rozwinięta empatia. Nie zauważyłem, kiedy krępy wyszedł (pewnie zgłodniał i poczuł potrzebę spożycia BigSraca, tacy jak on za weneckie wstępu nie mieli), a na jego miejscu pojawił się drugi, też w czarnym, ale jakby mniej kusawym i wyświeconym, a buty na pewno miał wypastowane, choć też rozchodzone, bo inaczej usłyszałbym podmianę, nierozchodzone wszak skrzypią. Oczy miał przekrwione, ale przynajmniej o tym wiedział, bo nie dość, że założył okulary słoneczne, to nieudolnie siorbał kawę z tekturowego kubeczka przez dziurkę w przykrywce, a zdjęcie wieczka wydawało mu się niezbyt comme il faut, jak sądzę. Mnie też spontanicznie zaproponował siorba, ale pokręciłem przecząco głową. Na pewno dużo słodził.

- No napisz, co ci szkodzi…  My wiemy i tak o wszystkich. I o Gainsbourgu, i o Llosie, o Thubronie, Zagajewskim, Murakamim. Wymieniać dalej? No widzisz, wiemy…  Napisz i skończymy sprawę. I ja się męczę, i tobie czas niepotrzebnie ucieka…

Nawet było mi go trochę żal, może żona od niego jeszcze nie odeszła, może gdzieś tam w domku na przedmieściu czekały na niego dzieciaki, tak rzadko miał czas (bo jeszcze ten chór), żeby pograć z nimi w scrabbla albo mariobrosa.  Ale z drugiej strony był jednak przedstawicielem systemu. Nie prominentnym, poślednim, ale jednak. Nie mogło to pozostać bez pływu na moją decyzję.

- To co, namyśliłeś się? Napiszesz?

Pytał już bez przekonania, raczej zrezygnowany. Znów ominie go awans.

- Inter arma silent Musae.

To musiało być mocne. I było. Niemal zdziwiłem się pewnością mojego głosu. Żadnego zawahania, żadnej fałszywej nuty. Wstałem, minąłem chórzystę, nawet nie próbował mnie zatrzymywać. Otworzyłem drzwi, rzucając ostatnie spojrzenie w kierunku oniemiałej loży weneckiej. Ciemnawy korytarz sam powiódł mnie ku surowym betonowym schodom. Wiedziałem, że muszę iść w górę. Nie myliłem się. Już po kilkunastu stopniach poczułem świeży powiew wiatru i charakterystyczne odgłosy.

- Égalité.

Była już sesja popołudniowa drugiej rundy. Teraz na pewno nie napiszę….





Roland Garros, Internationaux de France 2012 (we współpracy z Czarną Serią Kryminałów Skandynawskich)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz